Zbigniew Sobański ma 61 lat. Urodził się w Roztokach w rodzinie bibliotekarza i nauczycielki języka polskiego.
–Dorastałem w atmosferze ciekawości świata, przesyconej ogromną ilością pochłanianych książek. Wokół mnie zawsze była piękna przyroda i mnóstwo zabytków, które jeszcze wtedy nie były tak zniszczone, jak są dziś. Rodzice wpoili mi miłość do przyrody, kultury, zbudowali moje poczucie piękna i dobra - wspomina swoje lata młodzieńcze.
Z ukochanymi Roztokami rozstał się w 1978 r., wybierając drogę życia żołnierza, która zawiodła go do Poznania. Tam założył rodzinę, a później także odszedł na emeryturę. Obecnie pracuje jako wykładowca w Wyższej Szkole Handlu i Usług w Poznaniu.
–Z czasem moje zamiłowanie do mojej „małej Ojczyzny” zaczęło przybierać na sile. Im dłużej pozostawałem poza domem rodzinnym, tym było ono silniejsze. Czułem, że mam wielki dług; wobec rodziców, dobrych sąsiadów, koleżanek i kolegów z ławy szkolnej, dług wdzięczności za dobre serce, które ci ludzie mi okazywali, kiedy jeszcze żyłem między nimi, za dobre wspomnienia - opowiada o sobie Zbigniew Sobański.
Właśnie wtedy zdecydował, że będzie pisał o tej niewielkiej wsi w gminie Międzylesie, popularyzując ją w nadziei, że dzięki temu uda się ściągnąć tam młodych ludzi z inicjatywą, którzy pomogą w rozwoju Roztok.
–Dzięki temu, być może uda się uratować, to co jest jeszcze do uratowania, naprawić błędy prowadzące do zniszczeń i zaniechań. Być może uda się odzyskać część dóbr kultury, zabytków ruchomych, które jeszcze nie uległy zniszczeniu, a czasami tylko znajdujących się tam, gdzie nie powinny - mówi.
Jako przykład podaje bezskuteczne starania społeczności Roztok o odzyskanie ołtarzy z kościoła p.w. Św. Marcina, które na skutek zaniedbań, oddane do renowacji już z niej nie wróciły. –I w tym, i w wielu innych przypadkach przeraża mnie bezradność organów powołanych do ochrony dóbr kultury, zabytków, ich inercja w ratowaniu tego, co do uratowania jeszcze jest - mówi.
Już po przejściu na emeryturę mógł poświęcić więcej czasu na poszukiwania w archiwach czy rozmowy z ludźmi i gromadzenie ich wspomnień. Właśnie tak powstał pierwszy album o Roztokach liczący ponad 300 slajdów dokumentujących rok po roku historię wsi od 1359 r.
Kolejne albumy poświęcił rodom panującym na tych ziemiach: von Glaubitzom, von Tschirnhausom i von Althannom. –Wiele miejsca w swoich pracach poświęciłem zwykłym ludziom: sołtysom, proboszczom, chłopom i rzemieślnikom, tragedii tych ludzi w I Wojnie Światowej. Szczególne miejsce z powodów sentymentalnych wśród moich albumów zajmuje „Wielka woda w Roztokach” – monografia kataklizmów, które dotknęły wieś i okolicę na przestrzeni dziejów, ze szczególnym uwzględnieniem tragicznej powodzi z 1997 r. - mówi o swojej pracy.
Swoje prace publikuje na zasadzie non profit na swoim profilu Facebookowym.
–Ma to dużo zaletę. Pozwala na bieżąco toczyć dyskusję z czytelnikami, korygować nieścisłości, doprecyzować i rozwijać wątki. Przez kilkanaście lat wykonałem ogromną pracę, nie byłoby to możliwe bez ogromnej życzliwości, z jaką się spotykam, bez materialnego wsparcia w postaci materiałów dokumentacyjnych - mówi.
Obecnie próbuje dokonać inwentaryzacji dzwonów kościelnych w całym dekanacie Międzylesie, tych obecnych, jak i tych, które zmieniły miejsce pobytu, czy też zniknęły w mrokach dziejów. -Rozpoczynanie nowego wątku wcale jednak nie oznacza, że którykolwiek z moich albumów uważam za zamknięty, wszystkie są na bieżąco aktualizowane - podkreśla.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?